czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział II [Gdy poznałem go bliżej...]

Gdy poznałem go bliżej...

Na prawdę zasnąłem, aż dziwne, ale... tak tutaj miło i ciepło, że nie mam ochoty otwierać oczu. Pragnę leżeć w tym łóżku tak długo, jak to tylko możliwe. 
Nagle dziwny brzdęk sprawił, że otworzyłem oczy. Był to dźwięk budzika Konrada. Najwidoczniej była to godzina jego pobudki... ale chwilka! Skoro to jego budzik to przecież zaraz się obudzi, tylko nie to! Ja jeszcze chcę leżeć obok niego, chociaż przez chwilę. Tak bardzo pragnę by brunet był przy mnie już zawsze, to moje jedyne marzenie. Chociaż bardzo dziecinne to nadal możliwe, czyż nie? Przynajmniej chciałbym w to wierzyć, mimo wszystko.


Taka piękna chwila... Tylko dlaczego ten budzik musiał go akurat obudzić... no, dlaczego w takiej chwili?!

Mimo całej pobudki i mojego szczęścia musiałem opuścić jego łóżko. Przecież nie mogłem leżeć tam w nieskończoność. Konrad po przebudzeniu wyglądał tak bezbronnie, jak małe dziecko. Chętnie bym wziął go w ramiona i nie puścił. Lecz czy normalny chłopak, jakim jest brunet pokochałby takiego kogoś, jak ja? Oczywiście, że nie. Nie spodziewam się, by odpowiedź mogłaby być inna.


- Dawid coś się stało? Jesteś jakiś blady. - Powiedział patrząc zza swoich potarganych włosów.

- Nie, nie wszystko w porządku, naprawdę. - Mruknąłem do niego patrząc w innym kierunku.

- Przecież widzę, że coś się dzieje... Mów mi szybko, co się stało. - Dodał lekko zdenerwowany Konrad 
- Trochę mi słabo, ale ja często tak mam. Nie przejmuj się tym. Wiesz, jesteś trochę za blisko... czy mógłbyś się troszkę odsunąć? Nie... albo to ja już wstanę! - Nagle zacząłem czerwienić się jak głupek. Przecież nie powinienem dawać mu do zrozumienia, że mi się podoba. Więc próbowałem szybko poderwać się z łóżka, lecz okazało się to złym pomysłem jako, że nie jestem ciągle w pełni zdrowia nie mogę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.


- Dawid! Uważaj, nie możesz być taki szybki. - Przed upadkiem osłoniły mnie gorące ramiona bruneta, aż przez myśl przeszła mi chęć wyznania mu miłości. 
- Przepraszam, ale powinienem już chyba wracać do domu. - Powiedziałem cichutkim głosikiem.


- Żartujesz chyba! Nigdzie nie idziesz, zostajesz w łóżku i tyle !- Odpowiedział zdenerwowany Konrad.

- Ale przecież jestem u ciebie i to dla mnie trochę niezręczne - zarumieniłem się bardziej niż wcześniej. Prawdopodobnie on to zauważył i powiedział:

- W takim razie zaniosę cię do domu! - Po jego słowach miałem ochotę się zgodzić, ale rozum podpowiadał mi zupełnie coś innego.

- Co, co? Przecież ludzie będą się na nas patrzeć, a ja tak nie chce. -  Powiedziałem ze łzami w oczach.

- Twoi rodzice napisali mi, że muszą coś załatwić i żebym cię popilnował, wiec nie ważne, co powiesz ja nie odpuszczę. - Zakomunikował brunet z poważną miną. 
Zaraz chwila… dlaczego moi rodzice piszą do Konrada? Czy to nie jest trochę dziwne? W końcu dopiero co go poznałem, a oni jak zwykle próbują mnie z kimś zaprzyjaźnić na siłę.


- Poważnie zostawili mnie samego? - Już miałem zacząć płakać aż nagle...

- Jestem z tobą, wiec nie możesz czuć się samotny! Zostań u mnie trochę dłużej, chociaż do wieczora. - Troska i spokój wylewała się z jego ust.

- Zostanę, ale czy mogę pójść spać? - Zapytałem trochę niepewnym głosem.

- Oczywiście, idź spać- powiedział jednocześnie przykrywając mnie kołdrą.

Byłem taki szczęśliwy, bo chciałem jeszcze marzyć, a raczej śnić o wspaniałym brunecie, który mnie kocha.

W czasie, gdy ja spałem pan ideał krzątał się po kuchni, potem po pokoju, a następnie usiadł zaraz obok mnie.

- Dawid, Dawid... Dawid! - zawołał

- Ooo, słucham... - Zaspany odpowiedziałem na wołanie

- Musisz coś zjeść, wiec proszę, to dla ciebie. - Wręczył mi talerz z kanapkami. Pierwszy raz ktoś taki zadał sobie tyle trudu dla mnie.

- Dziękuję bardzo, dziękuję... Czy to ser? - Żeby jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji wymyśliłem jakieś głupawe pytanie.

- Tak, ser, a coś nie tak? - zapytał zmartwiony brunet.

- Nie, ależ skąd. Uwielbiam ser. - Powiedziałem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jednak nie cieszyłem się z kanapek, lecz z tego kto je dla mnie zrobił. Mimo, że nie była to duża rzecz, a nawet zwykły drobiazg cieszyłem się jak dziecko cieszące się z cukierka.

- Całe szczęście. Dawid powiedz mi, czy z tobą wszystko dobrze? - Zapytał dziwnym głosem

- Ja, no... Ten, no... e? Dlaczego o to pytasz? Przecież my się ledwo znamy! – Odpowiedziałem. Myśląc jednocześnie o co chodzi Konradowi. W głowie miałem masę pytań, które i tak nie doczekają się odpowiedzi.

- To może czas się poznać... Zadawaj mi tyle pytań, ile tylko chcesz. Odpowiem na wszystkie. - mówiąc to złapał moje ramię i spojrzał głęboko w zaszklone oczy

- Konrad, ja... - szepnąłem odwracając wzrok.

- Proszę cię, chociaż raz mi zaufaj! - Pierwszy raz widzę go takiego, co ja mam zrobić? Pytać, czy nie... sam nie wiem. Mimo, że mu ufam bałem się zadać jakieś pytanie, żeby nie wyszło, że jestem jakiś dziwny. Więc postanowiłem zapytać, o dość banalną rzecz.

- No dobrze, masz dziewczynę? - Zapytałem cichym przestraszonym głosem.

- Nie, nie mam. - Odpowiedział uśmiechnięty brunet.

- Masz rodzeństwo? - Mniej spłoszony zapytałem.

- Mam dwie siostry. Jedną młodszą, a drugą starszą. - Czyli jednak nie jest jedynakiem.

- Ja, ja nie mam już pytań. Przepraszam, naprawdę mi przykro. Chciałbym lepiej cię poznać, ale nie potrafię. Jestem zbyt nieśmiały… - nagle bez przyczyny łzy popłynęły po moich policzkach.

- Nie przejmuj się tym za bardzo. To nie twoja wina...- powiedział próbujący pocieszyć mnie brunet.

- ... A niby czyja, jak nie moja? - odpowiedziałem nie mogąc złapać oddechu przez spływające łzy.

- Dawid... może ja zadam ci kilka pytań co Ty na to? - Zapytał lekko przytulając mnie do swojego boku.

- Och... No dobrze, ale proszę o takie, takie… no ym...- Wyszeptałem, a raczej wypłakałem w jego ramię odpowiedź.

- Dobrze... Dla misia wszystko. - Konrad mruknął prawym okiem, po czym się uśmiechnął.

- Heee!? Konrad, co ty? - odchyliłem głowę i zdziwiony zapytałem co ma znaczyć nazwanie mnie 'misiem'.

- No już, już... Czym się interesujesz? - padło pierwsze pytanie.

- Muzyką i komputerem. - wzdychając powiedziałem.

- Ciekawe zainteresowania... – spojrzał na moją rękę a później na twarz

Rozmowa z brunetem była taka miła i radosna, że zapomniałem o wszystkich troskach. Nie byłem w stanie myśleć o czymś złym przy nim, ani nawet martwić się o powrót do domu. Nie wiem dlaczego, ale poczułem jak miedzy nami zaczyna się tworzy swego rodzaju więź. Sam nie wiem jak to opisać, ale uczucie to było na tyle silne, że nie mogłem nawet nazwać go inaczej niż przyjacielem


 * * *


Konrad po całym tym zajściu odprowadził mnie do dom, aż pod same drzwi mieszkania. Żegnając się potarł lekko moje włosy i powiedział 'Do zobaczenia Maluszku'. Z jego ust zwykłe słowa nabierały nowego znaczenia. Mimo, że moje serce przy nim wariowało, cały czas starałem się tego nie okazywać. 
Tylko zastanawia mnie jedno... czy on dla wszystkich jest taki miły? W szkole wydaje się być raczej oschłą i zimną osobą… chyba, że to tylko mi się tak wydaję.


Z resztą czemu ja nad tym się zastanawiam? On zawsze będzie moim księciem, nie zależnie od tego jaki jest czy miły, czy też nie.
Następnego dnia, czyli w poniedziałek, źle się czułem, więc nie poszedłem do szkoły. W kolejne dni też nie byłem w stanie ruszyć się z domu, więc mama pozwoliła mi spokojnie zostać w domu przez cały tydzień.
Nie wiem skąd takie nagłe pogorszenie mojego zdrowia. Mama, aż zaczęła się bać, że powrócę do stanu sprzed przeprowadzki, innymi słowy do depresji. Sam nawet zacząłem się tego obawiać. Co się ze mną stanie za kilka dni lub tygodni? Zastanawiałem się, też co ze szkołą i brunetem.... Jeśli nie będzie mnie w niej to on zapomni o mnie. To było, aż nazbyt oczywiste. Wiedziałem, że jestem jego nowym przyjacielem, więc bardziej bałem się o stratę Konrada, niż o własne zdrowie.
Dwa dni patrzyłem w sufit lub ściany... nie jedząc przy tym zupełnie nic. Liczyłem oddechy, kropki na suficie oraz ile razy mama powie 'Dawid musisz coś zjeść'.
Lecz ja nie potrafiłem o niczym myśleć, tylko się martwiłem... o przyszłość.
W pewnej chwili spadła na mnie bluza... nie wiadomo dlaczego pachniała Konradem na tyle mocno, że zdołałem się na chwile uspokoić i zasnąłem. Gdy się obudziłem poczułem czyjąś obecność, czułem kojący zapach i jak ktoś delikatnie głaszczę moją głowę. Nie mając siły, żeby się zerwać podniosłem tylko lekko głowę, by zobaczyć kto przy mnie jest, aż tu nagle.



- Dzień dobry misiu. - Usłyszałem kojący głos bruneta siedzącego na moim łóżku.
- Konrad!? Co ty tutaj robisz? - Zapytałem lekko pobudzony do życia.
- Jak to co? Urządzasz tu jakieś głodówki i nie wiadomo co jeszcze... a ja musiałem sprawdzić, co się z tobą dzieje. - Powiedział przejęty brunet.
- Martwiłeś się o mnie? - Zapytałem nie wierząc nawet w to, o co pytam.
- Oczywiście. – odpowiedział kładąc mi rękę na ramieniu
- Przepraszam... - próbowałem odwrócić wzrok jednak Konrad uniemożliwił mi ten ruch.
- Nie myślisz chyba, że takie zwykłe słowo 'Przepraszam' załatwi sprawę! Dawid mówię poważnie przez to, że nie jadłeś mogłeś zrobić sobie dużą krzywdę... dlatego bez sprzeciwu teraz cię nakarmię! - na jego słowa cały zacząłem się rumienić, ale tak jak powiedział nie mogłem się sprzeciwić.
- O-oo dobrze tylko jeśli byś mógł mnie jeszcze podnieść, bo nie mam siły sam wstać. - próbowałem jakoś przejrzeć go, lecz to na nic... był taki inny, że nie mogłem zajrzeć w głąb jego głowy.
- Ty to masz dopiero wymagania... chodź tu Maluszku. - Konrad włożył jedną rękę pod moją głowę, a drugą objął w taki sposób, że raz dwa postawił mnie do pionu. 
Jego dłonie są takie miłe i ciepłe... dziś nie wiem, czy uda mi się powstrzymać. Jestem w takim stanie, że nie odpowiadam za to, co robię w żaden sposób.
- Dawid, proszę. To dla ciebie. Zjedz wszystko, bo jak nie to nie będę taki miły! - mimo, że gdyby inna osoba to powiedział bałbym się, ale jak usłyszałem to od bruneta czułem się spokojny. 
Ufam mu bezgranicznie, nawet własne życie bym mu podarował. Bredzę w tym stanie, bo inaczej nie myślał bym o takich głupotach.
Gdy skończyłem jeść... popatrzyłem na Konrada i mało brakowało i wyznałbym mu wszystko, co do niego czuję. Całe szczęście jego słowa mnie przed tym uchroniły.
- Dawid... Teraz to mam nadzieję, że jutro przyjdziesz na lekcje, lub mogę przyjść do ciebie, co wolisz? - zapytał patrząc na mnie swoimi oczami
- Chcesz zerwać się z lekcji dla mnie? - Mimo, że nie mogłem w to uwierzyć starałem się zachować jakakolwiek powagę.
- No i co w tym złego? Przejdziemy się gdzieś i z pewnością dzięki temu ci się poprawi. To co ty na to? - Wiem nie powinienem się zgadzać, jednak coś nie pozwoliło mi odmówić.
- Dobrze... możemy iść, ale tylko ten jedne raz. - Odpowiedziałem odwracając wzrok, jak to było w moim zwyczaju.
- Oczywiście, to jedyny i ostatni raz. - Uśmiechnął się po czym usiadł obok mnie. 
- Dawid wiesz co? Jesteś moim najlepszym przyjacielem.... więc nie chcę by cokolwiek ci się stało. – powiedział z dumą w głosie, jakby się cieszył z tego, że mnie poznał.
- Konrad, ja.... – ni mogłem uwierzyć w jego słowa…
- Nic nie mów tylko idź spać, żeby jutro być żywym. Przyjdę po ciebie rano, więc bądź gotowy. - powiedział po czym wstał i gładząc moje włosy dodał  'Do jutra, misiu'
- Paa, Konrad. - nie mam pewności, czy to usłyszał, jednak liczę na to, że tak. 
Jutro razem pójdziemy na wagary, czy mam się cieszyć czy płakać? Sam nie wiem. Lecz wiem jedno, gdziekolwiek bym z nim poszedł będę szczęśliwy. 
Chwile po jego wizycie usnąłem, sama obecność Konrada sprawił, że od razu zrobiło mi się lepiej i mogłem spokojnie spać. Mimo, że pierwszy raz od dawna tak dobrze mi się spało nie mogłem długo spać. Budziłem się, co kilka godzin patrząc, czy to już nie godzina naszego spotkania. Gdy już nadeszła właściwa pora wstałem, ubrałem się, zjadłem, a następnie czekałem na przybycie mojego bruneta, więc jak już zadzwonił dzwonek omal nie spadłem z krzesła. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem mojego 'księcia na białym koniu' no żadnych białych koni to on nie posiadła, ale jednak tak się mówi.
- Hej Dawid, gotowy? - uśmiechnięty od ucha do ucha po czym zapytał, a następnie złapał mnie za rękę opowiadając, co to dziś będziemy robić.


Dzień mijał fantastycznie. Byliśmy w kinie i na lodach, a na koniec w parku gdzie spędziliśmy czas w, którym zachodziło słońce. Dla mnie było to bardzo romantyczne jednak, czy dla Konrada też? Wiem o nim bardzo mało, ale skoro nie ma dziewczyny to cały czas mogę się łudzić, że kiedyś mnie pokocha.
Wiem, że to jedno z takich marzeń, które są nie realne.
- Dawid usiądziemy na chwilkę? - zapytał wskazując na ławkę obok stawu
- No... dobrze - uśmiechnąłem się
- Zachód słońca jest piękny... prawda? - zapytał brunet spoglądając w słońce jednocześnie łapiąc moją rękę.
- O-oo...tak wspaniały. Konrad, co ty? - Zdziwiony spojrzałem na niego.
- Mogę potrzymać twoją rękę przez moment? - spytał patrząc w świetlistą plamę odbijającego się w stawie.
- Proszę, jeśli tylko chcesz to jasne. - odpowiedziałem, a on przysunął swoją rękę tak, że jego palce splotły się z moimi. Tego się nie spodziewałem. Przecież on... nie powinien tego robić. Dlaczego to robi?
Nagle głowa Konrada oparła się o moje ramie, a on wyszeptał mi do ucha...

3 komentarze:

  1. Lisa, zabiję za zakończenie xD Bosz, Dawid to taki ukeś <3 Czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em em Yuki ty tutaj?
      No następny będzie 9 sierpnia wiec jeszcze trochę cza

      Usuń
  2. 9 sierpnia kolejny? Daj 8! Mam wtedy urodziny! Bosz, kocham Dawidka <3

    OdpowiedzUsuń