środa, 27 maja 2015

Rozdział I [część 2]


Część 2


Czy ze mną jest coś nie tak?
Moje myśli przez najbliższy tydzień zaprzątał wysoki brunet z ławki. Nie wiedziałem o nim kompletnie nic, więc dlaczego moje serce zachowywało się w taki sposób.? Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego, jakby ogień rozchodził się po całym moim ciele wpadając wprost do serca nie zostawiając w nim nic tylko dziwną pustkę nie do zapełnienia.
Przez dwa tygodnie do klasy wchodziłem z nadzieją, że dziś przyjdzie, jednak moje marzenie nie chciało się spełnić. Musiałem więc siedzieć sam cały czas, no chociaż udało mi usiąść obok okna, bo gdy był w szkole brunet nie miałem szans zająć tego miejsca. Patrzyłem milka minut nieruchomo w krajobraz ukazujący się za oknem, lecz nagle poczułem czyjś oddech na swoim karku. Drgnąłem z przerażenia, co tak dyszy nade mną. Chciałem się odwrócić jednak nie wiedziałem czy to oby dobre wyjście z tej sytuacji.
- Mały chyba to moje miejsce.- słysząc te słowa odwróciłem się szybkim ruchem i zobaczyłem.. jego głębokie piwne oczy, gdybym patrzył w nie dłużej oszalał bym chyba.
-Ja, ja przepraszam już scho..
-Siedź sobie spokojnie mogę usiąść obok - przerwał mi w połowie zdania dodając.
-Jesteś pewny, że mogę zająć twoje miejsce?- zapytałem patrząc w ziemię z małym rumieńcem na policzku. Lecz zrobiłem to tak cicho, że nawet nie usłyszał albo przynajmniej udawał, że nie słyszy.
- Skąd jesteś nowy?- Nagle zapytał brunet z miną martwego zwierzęcia. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, bo wypowiedzenie choćby jednego słowa nie przychodziło mi łatwo. 

- Z Warszawy.- wyszeptałem cichutko pod nosem.
- O, to co cie sprowadza tutaj na takie zadupie?- zapytał z pewną dozą ciekawości, ale za razem obojętnie jak by wcale nie chciał pytać.
- Praca rodziców.. przenieśli się tu, hehe- miałem nadzieję, że nie odkryje mojego kłamstwa.
-Aaa, wszystko jasne...- położył się na rękach opartych o ławkę. W tej jakże niezręcznej chwili zaczęła się lekcja matematyki. Ostatnio nauczycielka mi odpuściła rozwiązywanie zadań, jednak nie tym razem. Musiałem wstać z ławki, przejść przez całą klasę i stanąć przed tablicą. Mimo, że matma była moim konikiem bałem się wzroku osób siedzących po drugiej stronie. Ich spojrzenia przeszywały mnie od stóp do głowy, starałem się o tym nie myśleć jednak moje starania poszły na marne.
- Dawid rozwiąż proszę przykład pierwszy- powiedziała twardym głosem nauczycielka, która jeszcze bardziej dobiła mnie w tej sytuacji.
Dobra musiałem coś napisać w końcu nie mogłem pozwolić sobie na złą ocenę. Ręka drżała mi tak bardzo, że kreda w niej latała na wszystkie możliwe strony. Liczby, które pisałem zdawały się być jakimś obcym językiem. Nagle moją głowę pochłonęła pustka nie wiedziałem co zrobić, myślałem nawet by się rozpłakać jednak nagle... Coś, a raczej ktoś stanął za mną, w pierwszej chwili się przestraszyłem, aż drgnąłem puszczając kredę, ale gdy odwróciłem się, by ją podnieść zobaczyłem bruneta stojącego tuż za mną.
- Konrad, co ty do diabła wyrabiasz!?- zapytała przejęta i dość zdenerwowana nauczycielka.
- Nie widzę, co tu pisze więc podszedłem bliżej- uśmiechnął się szeroko, dodając -... chyba powinienem mieć wszystko zapisane w zeszycie prawda?
- Zgadza się, już zobaczyłeś to siadaj!- słyszałem śmiech całej klasy, ale to przecież nie ze mnie się śmiali, sam chętnie bym to zrobił jednak miałem wrażenie, że robił to po to by mnie bronić.

- Jeszcze chwileczkę, proszę Pani- po czym szepnął do mnie czy skończyłem już zadanie.
Zatkało mnie to zdanie tak bardzo, że na potwierdzenie mogłem tylko kiwnąć głową.
- Tak skończyłem!- krzyknął brunet, na to nauczycielka powiedziała tylko byśmy oboje już usiedli bo zeszła nam cała lekcja. Równo  końcem jej słów zadzwonił dzwonek...

Całą przerwę spędziłem w szkolnej toalecie myśląc o całym tym zdarzeniu.... Cały aż drżałem nie mogąc uspokoić siebie, a co ważniejsze swojego serca.
Waliło jak oszalałe, jak by chciało powiedzieć 'rzuć mu się w ramiona'. Nie mogłem się uwolnić od tej myśli, krążyła mi po głowie, aż ktoś wszedł do toalety.
-Wiem, że tutaj jesteś, ważna cię widziała- usłyszałem ciepły, ale obojętny głos chłopaka...
Podejrzewałem kto mógłby mnie szukać, więc nie myśląc długo wychyliłem się z kabiny ze łzami w oczach i ... zobaczyłem jego.
-Szukałeś mnie.. po co?- wyszeptałem płaczliwym głosem jak bym zaraz miał wybuchnąć łzami.
-Jak to po co? wybiegłeś tak z sali jak by cię ktoś gonił, musiałem sprawdzić czy oby nic ci nie jest-  jego słowa... jego wzrok sam on był taki miły, że chętnie przytulił bym się i nigdy nie puścił.

-Nie znasz mnie nawet...- wypłakałem tylko te słowa, gdy on dotknął mojej głowy
-Zawsze mogę cię poznać prawda?- zapytał gładząc moje włosy, gdy ja płakałem jak nigdy...
-T-tak.. Konrad dziękuję- nie wiem czy powinienem to powiedzieć, ale moje usta same powiedziały jego imię bez jakiegokolwiek sprzeciwu.
-Wracamy na lekcje, czy dzwonisz by ktoś cię zabrał?- zapytał brunet ale jakoś inaczej niż zwykle.
-Wracam- chlipnąłem i zwróciłem się w stronę chłopaka.
-W takim razie otrzyj łzy i idziemy.
Z toalety wyszedł pierwszy, a ja po jego wyjściu stanąłem cały czerwony przed lustrem. Przecież nie mogę mu się tak pokazać co on by sobie pomyślał. Oblałem twarz zimną wodą i wyszedłem ku mojemu zaskoczeniu czekał przed samym wejściem.
-Ile można na ciebie czekać chodź, chodź zaraz lekcja się zacznie. - powiedział 
z tym swoim uroczym uśmiechem, który odbierał mi mowę, a nawet rozum.
Tylko co ja mam teraz zrobić. Pytam się co?
Moje serce mówi jedno ale rozum temu zaprzecza, którego z nich posłuchać?
Jeśli tak dalej pójdzie zakocham się w nim do szaleństwa i to w tak krótkim czasie.
Tylko założę się, że Konrad woli dziewczyny i nie ma szans by zgodził się na związek ze mną...

3 komentarze:

  1. Ojej, ukeciątko jest takie urocze. Trochę takie dzieciątko, które aż się prosi by je przytulić i ma ewidentnie cechy dziewczęcego zachowania (to płakanie i chowanie się w toalecie). W każdym razie, idealne uke ^^
    Natomiast Konrad... ooo... ten poszedłw drugą stronę. Jest bardziej dojrzały, stanowczy i... och, umknęło mi.
    Powiem jednak, że polskie imiona mnie nie rażą w tym opowiadaniu, a zazwyczaj nie jestem wielbicielką umieszczania yaoi w polskich realiach. Jakoś mi tak nie leży... A tutaj... tutaj ładnie to wyszło.
    No i lekko się czyta. Owszem, są pewne drobne niedociągnięcia, głównie w postaci błędów ortograficznych i jakiś pojedynczych literówek (ach ta upierdliwość Liska się odzywa...), ale poza tym jest w porządku.
    Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach pojawią się konkretniejsze akcje i nie będziemy cały czas przeskakiwać po tygodniu, dwóch :3

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła genialnie się rozkręca, jednak największym plusem są tu postacie. Na pewno będę czytać. Dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń