niedziela, 24 maja 2015

Mój nowy dom...


Ohayo~ z tej strony ( Lisa) autorka opowiadania, które będzie się ukazywać na tym blogu.
Mała notka to przewidywany czas dodawania nowych części.. myślę, że będzie się to odbywać co dwa tygodnie lecz gdybym nie mogła dodać na czas zostanie umieszczona notka od mojej koleżanki Yuu. 
Miłego czytania~

Rozdział 



Gdy wraz z rodzicami przeprowadziłem się do nowego miasta czułem się bardzo nie swojo. Miałem wrażenie, że każdy na mnie krzywo patrzy. Tak bardzo nie chciałem znów być tym "innym".  Większość ludzi nie akceptuje tego jaki jestem. Właśnie z tego powodu moi rodzice zdecydowali, się zmienić miejsce zamieszkania bym w końcu mógł być szczęśliwy. Nie chcieli bym przez swoją głupotę był wytykany palcami. Jednak, każda historia ma swój początek, więc może opowiem wam jak to wszystko się zaczęło.

Wszystko zaczęło się od tego feralnego wieczoru, gdy wraz ze swoim... byłym chłopakiem szliśmy bocznymi uliczkami miasta. Byłem wtedy taki szczęśliwy, ufałem mu bez granicznie. Bardzo lubiłem, gdy trzymał mnie za rękę, czułem to przyjemne ciepło które potrafiło mnie uspokoić. Lecz niestety byłem za mało ostrożny, przez moją nie uwagę ktoś zrobił nam zdjęcie, gdy mnie całował. W pierwszej chwili nie przejąłem się tym nadto, jednak na drugi dzień w szkole, każdy już o "nas" wiedział.
Czułem ten pogardliwy wzrok na sobie, dla nich wszystkich byłem zwykłym śmieciem w tamtym momencie. Chciałem jak najszybciej wyrwać się z tej szkoły lecz niestety do końca lekcji nie miałem takiej możliwości więc usiadłem szybko w swojej ławce. Schowałem głowę w dłonie a łzy same pociekły mi z oczu. To ich śmiech doprowadził mnie do takiego stanu, najgorsze było dla mnie widzieć jak wraz z nimi śmieje się mój własny chłopak, który zawsze był przy mnie i tylko dzięki niemu miałem siłę każdego dnia. Kiedy tylko skończyła się pierwsza lekcja wybiegłem z sali. Zauważyłem, że cała szkoła już wie o tym, co się stało więc pobiegłem jeszcze bardziej spanikowany prosto do toalety, by się w niej zamknąć samotnie. Wyciągnąłem telefon... Nie było  zaskoczeniem, że nie mam zbyt wielu kontaktów, zadzwoniłem więc do osoby której najbardziej w tamtej chwili ufałem, czyli własnej mamie. Powiedziałem jej wszystko płacząc przy tym chyba już ostatkiem sił. Zabrała mnie stamtąd bardzo szybko. Nowością dla niej było widzieć mnie płaczącego, gdyż zwykle tłumiłem w sobie jakiekolwiek emocje. Nie chciałem jej martwić było to dla mnie trudniejsze niż mogło by się zdawać... Biorąc pod uwagę, że po całym zajściu długo nie potrafiłem funkcjonować prawidłowo a nawet chciałem zrobić sobie krzywdę.. mama bardzo się o mnie martwiła a tego nie mogłem znieść.

 Nie pojawiłem się w tej szkole nigdy więcej, stres i strach przed wytykaniem palcami zrobił swoje, byłem kłębkiem nerwów niepotrafiącym postawić się rówieśnikom, a świadomość, że nawet własny chłopaka wyparł się jakiejkolwiek relacji ze mną w niczym nie pomagało. To był najgorszy okres w całym moim dotychczasowym życiu. Mimo rozmowy z rodzicami i ich zapewnienia, że po przeprowadzce nikt nie będzie ze mnie szydził to nie czułem się nigdzie bezpieczny. Cały czas byłem smutny, płakałem nawet kilkanaście razy na dzień. Wreszcie nadszedł ten czas, na nową szkołę, nowe miasto, nowe nadzieje. 
Jest środek roku, pewnie w klasie do której będę chodzić powstały już tak zwane 'grupki' i jak zwykle będę sam. Lecz mimo moich obaw nie mogę zawieść kolejny raz rodziców i muszę tam iść. Strach przeszywał całe moje ciało, czułem to aż w brzuchu. 
W pierwszy dzień mama podwiozła mnie pod szkołę i czekała, aż wejdę do środka. Chciałem też by weszła ze mną do środka, ale nie miałem odwagi ją o to prosić, i tak przysporzyłem jej wielu kłopotów.
Drzwi klas i korytarze zdawały się patrzeć na mnie złowieszczo, wiem to tylko moje wyobrażenia. W końcu dotarłem do mojej sali w której właśnie odbywały się jakieś zajęcia, chwila zastanowienia czy mam otworzyć drzwi czy może lepiej wrócić do domu. Powstrzymałem swoje czarne myśli, jednak nie wszedłem do środka, strach przejął nade mną kontrole. Lekcja trwała już co najmniej z dwadzieścia minut, nie wiadomo dlaczego nauczycielka wyszła z klasy i podeszła do mnie, zapytała się czemu nie wejdę do środka. Mogłem jej powiedzieć albo, że się wstydzę albo, że się boje. Z tych dwóch opcji wybrałem wstyd, ona na co ona odpowiedziała, że powinienem z nią wejść równocześnie. Zgodziłem się na jej miłą propozycje i wszedłem z nią do klasy. W sali zobaczyłem ludzi siedzących w ławkach i patrzących na mnie z dziwnymi uśmiechami. Kobieta przedstawiła mnie po czym dodała:
- Dawid, mógłbyś usiąść na wolnym miejscu - wzrok nauczycielki skierował się na trzecią ławkę z lewej strony, obok jakiegoś chłopaka.
- Oczywiście. - lekko zmieszany podszedłem do miejsca i siedzącego w niej chłopaka. 
Lekcja nie trwała długo, raczej nikt też zbytnio nie przejął się nową osobą. Możliwe, iż od razu pomyśleli, że jestem inny. Ku mojemu nieszczęściu druga lekcja także odbywała się w owej sali. Jak zwykle to było w poprzedniej szkole tak i tu nie zmieniłem swego przyzwyczajenia i nie ruszyłem się z  ławki, co innego miałbym zrobić, nie znałem tu nikogo z kim mógłbym pogadać lub gdzieś pójść. Nagle z moimi plecami usłyszałem szepty, które przeszyły moje ciało jak strzała. "Czy one mogą być o mnie?" od razu pomyślałem.
Kamień spadł mi z serca gdy usłyszałem, że to nie ja jestem ofiarą plotek, ale chwilka, skoro nie ja jestem w centrum ich zainteresowania to kto?
- Konrad, jakieś plany na dziś, może napisanie książki jak zawalić klasę? - powiedział to jakiś wysoki brunet siedzący zaraz za moimi plecami. 
- Ym... Dominik jak bym musiał coś pisać to, byłby to list miłosny hehe – odpowiedziała osoba siedząca obok mnie. Skoro chce pisać list miłosny to pewnie jest już przez kogoś zajęty. Wiadomo, nie można pisać listu, w dodatku takiego, do nikogo oraz bez wyraźnej potrzeby.
- Jak byś tylko miał do kogo, hah... – zaśmiał się Dominik, on nie wydaje się być miłym człowiekiem i z pewnością się z nim nie dogadam. 
- Tak? A mam ci przypomnieć o twoich wyznaniach do nauczycielki? - szybko dodał rozbawiony brunet.

W szkole musiałem wytrwałem te siedem godzin i dopiero po nich mogłem uwolnić się od "tych" ludzi. Wychodząc musiałem zejść do szatni, gdzie znów spotkałem chłopaka z którym siedzę. Jako, że moje myśli zaczęły dziwnie sobie go wyobrażać cały zrobiłem się czerwony jak burak. Jak mogłem pomyśleć w ten sposób o nieznanym mi człowieku, ja całkowicie straciłem rozum, kompletny wariat! Moja chwila rozmyśleń i stania nieruchomo w miejscu zapewne wydała się innym być dziwaczna. Miałem przecież wyjść ze szkoły, a stoję na środku szatni jak ciota i patrzę się w podłogę. Mijając bruneta wyszedłem, a raczej wybiegłem z budynku. 
Wtedy widziałem chłopaka po raz ostatni, przychodząc następnego dnia do szkoły już go w niej nie było. 
Minął tydzień... rozmyślałem cały ten czas, co mogło stać się z chłopakiem, może po prostu jest chory. Tylko dlaczego ja się tym tak przejąłem?

Czy ze mną jest coś nie tak? Przecież nawet z nim nie rozmawiałem a na myśl o nim serce zaczyna mi wariować..

1 komentarz:

  1. fabula jest intrygujaca wiec na pewno nie zrezygnuje z dalszego czytania ;)

    OdpowiedzUsuń