niedziela, 9 sierpnia 2015

Tylko dla ciebie potrafię żyć.. [Rozdział II]

Od Dawida: Mój boże jakim ja byłem wtedy idiotą.
 Jednak niestety wszystko jest zgodne z prawdą.

Niestety post nie jest ciekawy, gdyż wena całkowicie ze mnie wypłynęła..
Lecz następny post obiecuje będzie ciekawszy.
~Lisa

~~~~

Nagle głowa Konrada oparła się o moje ramie, a on wyszeptał mi do ucha...


- Nigdy jeszcze nie spotkałem tak wyjątkowej osoby. - Po tych słowach natychmiast odwróciłem wzrok i próbowałem powstrzymać rumieńce na twarzy, jednak z marnym skutkiem.
Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, ani nawet, co mam zrobić. Moje serce biło, jak szalone z każdą sekundą coraz szybciej, a zarazem czułem, jak coś pomiędzy nami zaczyna się rodzić... może jakaś więź... czy też uczucie?
Nagle moje rozmyślania przerwał dotyk dłoni Konrada, to było takie przyjemne. Myślałem, że odpłynę na dobre... jednak on nie pozwolił mi na to.

- Dawid, wszystko w porządku? - zapytał lekko zmartwionym głosem brunet.
 -Eee... ja, znaczy no... tak, tak, wszystko dobrze, tylko zaskoczyły mnie twoje słowa. Ja jestem nikim, ale dziękuje, że myślisz coś innego. - odpowiedziałem wahając się nad każdym wypowiedzianym słowem.
- Na pewno? Bo martwię się o ciebie... jesteś naprawdę dla mnie ważny... bardzo ważny. - spojrzał na mnie tym hipnotyzującym spojrzeniem i objął z całej siły.
- K-konrad, ja też cię lubię...ale... - Nie dał mi dokończyć zdania... on... mnie.... pocałował w policzek.

To był dla mnie szok. Wręcz nie wiedziałem, jak mam zareagować, co zrobić... czułem się, jakbym nagle przestał myśleć. Nie mogłem nawet wykonać jakiegokolwiek ruchu.
Znalazłem się w potrzasku... Czułem się przy nim taki bezpieczny, jak w niebie… prawdziwym niebie ale… co tu się tak właściwie stało nie potrafię tego zrozumieć.
Tylko pytanie, czy powinienem mu na to pozwolić...? Jednak czuje to gdzieś w środku... to ciepło wypełnia mnie całego.
To pierwszy raz jak ktoś pocałował mnie w policzek czy to może znaczyć, że... on mnie naprawdę kocha? Bo moje uczucia znam, ale poznanie jego jest bardzo ciężkie.
- Dawid, ja... zawsze będę przy tobie i nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało... Nigdy już nie będziesz sam, ja nigdy już nie pozwolę, byś ronił łzy... - czy on właśnie powiedział to co słyszałem? Jemu na mnie zależy?
-Ja...nie wiem co mam powiedzieć Konrad to naprawdę miłe z twojej strony ale ja chyba nie mogę hehe znaczy wiesz… jesteśmy przyjaciółmi i troska jest normalna chyba – nie mogłem tym razem powiedzieć mu tego co czuje, wolałem nie ryzykować wyśmianiem bo przecież on mógł sobie robić ze mnie żarty.
Właśnie wtedy Konrad przytulił mnie bardzo mocno a jego ręka wylądowała na mojej głowie delikatnie mnie głaszcząc. Nie chciałem już nigdy wypuścić go z moich rąk.
Niestety, nadeszła noc. Chciałem jeszcze być obok niego, ale zrobiło się tak późno, że musiał odprowadzić mnie do domu.

- Dobranoc, malutki. - powiedział Konrad gładząc mnie po włosach.
- D-dobranoc... - odpowiedziałem z wielkim rumieńcem na twarzy, a gdy brunet to zauważył uśmiechnął się i pomachał na do widzenia, odwracając się.


* * *

Przez całą noc myślałem, co zaszło między nami... nie mogłem nawet zasnąć. Bałem się, a jednocześnie byłem szczęśliwy, że mogłem być blisko swojego ukochanego bruneta.
Chciałem czuć ciepło jego dłoni, dotyk ust, tylko o tym byłem w stanie myśleć.
Starałem się zająć czymś innym, jednak każdy dzień spędzony z nim w klasie, każde spotkanie, po którym nie mogłem opanować serca, utwierdzał tylko moje uczucia.
Ja naprawdę KOCHAM GO…

Minął tydzień od naszego wyznania... postanowiłem dowiedzieć się, czemu Konrad uważa mnie za wyjątkowego.
- Konrad, właściwie to dlaczego tak o mnie myślisz? - Zapytałem z dozą ciekawości w głosie, spoglądając na ziemię.
- Dlaczego...tak po prostu, że jesteś... Sprawiasz, że każdego następnego dnia czuje się szczęśliwszy, lecz gdy się smucisz i ja odczuwam smutek... teraz rozumiesz. Jesteś dla mnie ważny! - jego odpowiedz była niesamowita, taka szczera i piękna, zupełnie inna, niż byłaby moja.
- Nie zapytasz mnie o to samo?- zdziwiłem się trochę.
- Nie, wystarczy mi twoje słowo. Nie muszę znać powodu. - Konrad jest niesamowity, zaskakuje mnie coraz bardziej z każdym dniem.
- Rozumiem...- zawstydziłem się lekko tym, że cieszyło mnie, iż nie zapytał o to... pewnie nie odpowiedziałbym nic.
- Dawid... mówiłeś, że interesujesz się muzyką? - nagle zapytał.
- Tak. Skąd to nagłe pytanie? - zdziwiłem się jego słowami, które wypowiedział zaraz po wejściu do wnętrza jego domu.
- Wiesz, w przyszłym tygodniu, miałem jechać na koncert pewnego zespołu do Warszawy i może chciałbyś jechać ze mną? – czy on powiedział do Warszawy… ja nie mogę chociaż dobrze wiem czyj wtedy jest koncert i bardzo chciałem na niego jechać ale wiem, ze tam będzie on… Artur a tego spotkania wolałbym uniknąć…
- Dzięki za zaproszenie, ale nie wiem, czy będę mógł jechać… - odpowiedziałem zerkając na niego spod grzywki.
- Jeszcze cię przekonam. - uśmiechnął się, po czym popchnął mnie na łóżko.
- Konrad? Co ty chcesz zrobić? - zerknąłem na niego z przerażeniem.
- Jestem tak padnięty, że mam ochotę się do ciebie poprzytulać... mogę prawda? – zapytał z uśmiecham na ustach kładąc się tuż obok mnie.

Nie wierzę w to, co słyszę. On jest bardziej dziwny, niż się tego spodziewałem... kocham go najbardziej na świecie, jednak boję się, że go stracę... tego zawszę będę się obawiał.

- Tak... oczywiście, że możesz!- odpowiedziałem, na co brunet objął mnie ręką.
- Jeśli ci to nie przeszkadza chciałbym się do ciebie przytulić i pójść spać jestem trochę zmęczony. - mruknął i zamknął swoje oczy nie czekając na moją odpowiedź...

czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział II [Gdy poznałem go bliżej...]

Gdy poznałem go bliżej...

Na prawdę zasnąłem, aż dziwne, ale... tak tutaj miło i ciepło, że nie mam ochoty otwierać oczu. Pragnę leżeć w tym łóżku tak długo, jak to tylko możliwe. 
Nagle dziwny brzdęk sprawił, że otworzyłem oczy. Był to dźwięk budzika Konrada. Najwidoczniej była to godzina jego pobudki... ale chwilka! Skoro to jego budzik to przecież zaraz się obudzi, tylko nie to! Ja jeszcze chcę leżeć obok niego, chociaż przez chwilę. Tak bardzo pragnę by brunet był przy mnie już zawsze, to moje jedyne marzenie. Chociaż bardzo dziecinne to nadal możliwe, czyż nie? Przynajmniej chciałbym w to wierzyć, mimo wszystko.


Taka piękna chwila... Tylko dlaczego ten budzik musiał go akurat obudzić... no, dlaczego w takiej chwili?!

Mimo całej pobudki i mojego szczęścia musiałem opuścić jego łóżko. Przecież nie mogłem leżeć tam w nieskończoność. Konrad po przebudzeniu wyglądał tak bezbronnie, jak małe dziecko. Chętnie bym wziął go w ramiona i nie puścił. Lecz czy normalny chłopak, jakim jest brunet pokochałby takiego kogoś, jak ja? Oczywiście, że nie. Nie spodziewam się, by odpowiedź mogłaby być inna.


- Dawid coś się stało? Jesteś jakiś blady. - Powiedział patrząc zza swoich potarganych włosów.

- Nie, nie wszystko w porządku, naprawdę. - Mruknąłem do niego patrząc w innym kierunku.

- Przecież widzę, że coś się dzieje... Mów mi szybko, co się stało. - Dodał lekko zdenerwowany Konrad 
- Trochę mi słabo, ale ja często tak mam. Nie przejmuj się tym. Wiesz, jesteś trochę za blisko... czy mógłbyś się troszkę odsunąć? Nie... albo to ja już wstanę! - Nagle zacząłem czerwienić się jak głupek. Przecież nie powinienem dawać mu do zrozumienia, że mi się podoba. Więc próbowałem szybko poderwać się z łóżka, lecz okazało się to złym pomysłem jako, że nie jestem ciągle w pełni zdrowia nie mogę wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.


- Dawid! Uważaj, nie możesz być taki szybki. - Przed upadkiem osłoniły mnie gorące ramiona bruneta, aż przez myśl przeszła mi chęć wyznania mu miłości. 
- Przepraszam, ale powinienem już chyba wracać do domu. - Powiedziałem cichutkim głosikiem.


- Żartujesz chyba! Nigdzie nie idziesz, zostajesz w łóżku i tyle !- Odpowiedział zdenerwowany Konrad.

- Ale przecież jestem u ciebie i to dla mnie trochę niezręczne - zarumieniłem się bardziej niż wcześniej. Prawdopodobnie on to zauważył i powiedział:

- W takim razie zaniosę cię do domu! - Po jego słowach miałem ochotę się zgodzić, ale rozum podpowiadał mi zupełnie coś innego.

- Co, co? Przecież ludzie będą się na nas patrzeć, a ja tak nie chce. -  Powiedziałem ze łzami w oczach.

- Twoi rodzice napisali mi, że muszą coś załatwić i żebym cię popilnował, wiec nie ważne, co powiesz ja nie odpuszczę. - Zakomunikował brunet z poważną miną. 
Zaraz chwila… dlaczego moi rodzice piszą do Konrada? Czy to nie jest trochę dziwne? W końcu dopiero co go poznałem, a oni jak zwykle próbują mnie z kimś zaprzyjaźnić na siłę.


- Poważnie zostawili mnie samego? - Już miałem zacząć płakać aż nagle...

- Jestem z tobą, wiec nie możesz czuć się samotny! Zostań u mnie trochę dłużej, chociaż do wieczora. - Troska i spokój wylewała się z jego ust.

- Zostanę, ale czy mogę pójść spać? - Zapytałem trochę niepewnym głosem.

- Oczywiście, idź spać- powiedział jednocześnie przykrywając mnie kołdrą.

Byłem taki szczęśliwy, bo chciałem jeszcze marzyć, a raczej śnić o wspaniałym brunecie, który mnie kocha.

W czasie, gdy ja spałem pan ideał krzątał się po kuchni, potem po pokoju, a następnie usiadł zaraz obok mnie.

- Dawid, Dawid... Dawid! - zawołał

- Ooo, słucham... - Zaspany odpowiedziałem na wołanie

- Musisz coś zjeść, wiec proszę, to dla ciebie. - Wręczył mi talerz z kanapkami. Pierwszy raz ktoś taki zadał sobie tyle trudu dla mnie.

- Dziękuję bardzo, dziękuję... Czy to ser? - Żeby jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji wymyśliłem jakieś głupawe pytanie.

- Tak, ser, a coś nie tak? - zapytał zmartwiony brunet.

- Nie, ależ skąd. Uwielbiam ser. - Powiedziałem z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jednak nie cieszyłem się z kanapek, lecz z tego kto je dla mnie zrobił. Mimo, że nie była to duża rzecz, a nawet zwykły drobiazg cieszyłem się jak dziecko cieszące się z cukierka.

- Całe szczęście. Dawid powiedz mi, czy z tobą wszystko dobrze? - Zapytał dziwnym głosem

- Ja, no... Ten, no... e? Dlaczego o to pytasz? Przecież my się ledwo znamy! – Odpowiedziałem. Myśląc jednocześnie o co chodzi Konradowi. W głowie miałem masę pytań, które i tak nie doczekają się odpowiedzi.

- To może czas się poznać... Zadawaj mi tyle pytań, ile tylko chcesz. Odpowiem na wszystkie. - mówiąc to złapał moje ramię i spojrzał głęboko w zaszklone oczy

- Konrad, ja... - szepnąłem odwracając wzrok.

- Proszę cię, chociaż raz mi zaufaj! - Pierwszy raz widzę go takiego, co ja mam zrobić? Pytać, czy nie... sam nie wiem. Mimo, że mu ufam bałem się zadać jakieś pytanie, żeby nie wyszło, że jestem jakiś dziwny. Więc postanowiłem zapytać, o dość banalną rzecz.

- No dobrze, masz dziewczynę? - Zapytałem cichym przestraszonym głosem.

- Nie, nie mam. - Odpowiedział uśmiechnięty brunet.

- Masz rodzeństwo? - Mniej spłoszony zapytałem.

- Mam dwie siostry. Jedną młodszą, a drugą starszą. - Czyli jednak nie jest jedynakiem.

- Ja, ja nie mam już pytań. Przepraszam, naprawdę mi przykro. Chciałbym lepiej cię poznać, ale nie potrafię. Jestem zbyt nieśmiały… - nagle bez przyczyny łzy popłynęły po moich policzkach.

- Nie przejmuj się tym za bardzo. To nie twoja wina...- powiedział próbujący pocieszyć mnie brunet.

- ... A niby czyja, jak nie moja? - odpowiedziałem nie mogąc złapać oddechu przez spływające łzy.

- Dawid... może ja zadam ci kilka pytań co Ty na to? - Zapytał lekko przytulając mnie do swojego boku.

- Och... No dobrze, ale proszę o takie, takie… no ym...- Wyszeptałem, a raczej wypłakałem w jego ramię odpowiedź.

- Dobrze... Dla misia wszystko. - Konrad mruknął prawym okiem, po czym się uśmiechnął.

- Heee!? Konrad, co ty? - odchyliłem głowę i zdziwiony zapytałem co ma znaczyć nazwanie mnie 'misiem'.

- No już, już... Czym się interesujesz? - padło pierwsze pytanie.

- Muzyką i komputerem. - wzdychając powiedziałem.

- Ciekawe zainteresowania... – spojrzał na moją rękę a później na twarz

Rozmowa z brunetem była taka miła i radosna, że zapomniałem o wszystkich troskach. Nie byłem w stanie myśleć o czymś złym przy nim, ani nawet martwić się o powrót do domu. Nie wiem dlaczego, ale poczułem jak miedzy nami zaczyna się tworzy swego rodzaju więź. Sam nie wiem jak to opisać, ale uczucie to było na tyle silne, że nie mogłem nawet nazwać go inaczej niż przyjacielem


 * * *


Konrad po całym tym zajściu odprowadził mnie do dom, aż pod same drzwi mieszkania. Żegnając się potarł lekko moje włosy i powiedział 'Do zobaczenia Maluszku'. Z jego ust zwykłe słowa nabierały nowego znaczenia. Mimo, że moje serce przy nim wariowało, cały czas starałem się tego nie okazywać. 
Tylko zastanawia mnie jedno... czy on dla wszystkich jest taki miły? W szkole wydaje się być raczej oschłą i zimną osobą… chyba, że to tylko mi się tak wydaję.


Z resztą czemu ja nad tym się zastanawiam? On zawsze będzie moim księciem, nie zależnie od tego jaki jest czy miły, czy też nie.
Następnego dnia, czyli w poniedziałek, źle się czułem, więc nie poszedłem do szkoły. W kolejne dni też nie byłem w stanie ruszyć się z domu, więc mama pozwoliła mi spokojnie zostać w domu przez cały tydzień.
Nie wiem skąd takie nagłe pogorszenie mojego zdrowia. Mama, aż zaczęła się bać, że powrócę do stanu sprzed przeprowadzki, innymi słowy do depresji. Sam nawet zacząłem się tego obawiać. Co się ze mną stanie za kilka dni lub tygodni? Zastanawiałem się, też co ze szkołą i brunetem.... Jeśli nie będzie mnie w niej to on zapomni o mnie. To było, aż nazbyt oczywiste. Wiedziałem, że jestem jego nowym przyjacielem, więc bardziej bałem się o stratę Konrada, niż o własne zdrowie.
Dwa dni patrzyłem w sufit lub ściany... nie jedząc przy tym zupełnie nic. Liczyłem oddechy, kropki na suficie oraz ile razy mama powie 'Dawid musisz coś zjeść'.
Lecz ja nie potrafiłem o niczym myśleć, tylko się martwiłem... o przyszłość.
W pewnej chwili spadła na mnie bluza... nie wiadomo dlaczego pachniała Konradem na tyle mocno, że zdołałem się na chwile uspokoić i zasnąłem. Gdy się obudziłem poczułem czyjąś obecność, czułem kojący zapach i jak ktoś delikatnie głaszczę moją głowę. Nie mając siły, żeby się zerwać podniosłem tylko lekko głowę, by zobaczyć kto przy mnie jest, aż tu nagle.



- Dzień dobry misiu. - Usłyszałem kojący głos bruneta siedzącego na moim łóżku.
- Konrad!? Co ty tutaj robisz? - Zapytałem lekko pobudzony do życia.
- Jak to co? Urządzasz tu jakieś głodówki i nie wiadomo co jeszcze... a ja musiałem sprawdzić, co się z tobą dzieje. - Powiedział przejęty brunet.
- Martwiłeś się o mnie? - Zapytałem nie wierząc nawet w to, o co pytam.
- Oczywiście. – odpowiedział kładąc mi rękę na ramieniu
- Przepraszam... - próbowałem odwrócić wzrok jednak Konrad uniemożliwił mi ten ruch.
- Nie myślisz chyba, że takie zwykłe słowo 'Przepraszam' załatwi sprawę! Dawid mówię poważnie przez to, że nie jadłeś mogłeś zrobić sobie dużą krzywdę... dlatego bez sprzeciwu teraz cię nakarmię! - na jego słowa cały zacząłem się rumienić, ale tak jak powiedział nie mogłem się sprzeciwić.
- O-oo dobrze tylko jeśli byś mógł mnie jeszcze podnieść, bo nie mam siły sam wstać. - próbowałem jakoś przejrzeć go, lecz to na nic... był taki inny, że nie mogłem zajrzeć w głąb jego głowy.
- Ty to masz dopiero wymagania... chodź tu Maluszku. - Konrad włożył jedną rękę pod moją głowę, a drugą objął w taki sposób, że raz dwa postawił mnie do pionu. 
Jego dłonie są takie miłe i ciepłe... dziś nie wiem, czy uda mi się powstrzymać. Jestem w takim stanie, że nie odpowiadam za to, co robię w żaden sposób.
- Dawid, proszę. To dla ciebie. Zjedz wszystko, bo jak nie to nie będę taki miły! - mimo, że gdyby inna osoba to powiedział bałbym się, ale jak usłyszałem to od bruneta czułem się spokojny. 
Ufam mu bezgranicznie, nawet własne życie bym mu podarował. Bredzę w tym stanie, bo inaczej nie myślał bym o takich głupotach.
Gdy skończyłem jeść... popatrzyłem na Konrada i mało brakowało i wyznałbym mu wszystko, co do niego czuję. Całe szczęście jego słowa mnie przed tym uchroniły.
- Dawid... Teraz to mam nadzieję, że jutro przyjdziesz na lekcje, lub mogę przyjść do ciebie, co wolisz? - zapytał patrząc na mnie swoimi oczami
- Chcesz zerwać się z lekcji dla mnie? - Mimo, że nie mogłem w to uwierzyć starałem się zachować jakakolwiek powagę.
- No i co w tym złego? Przejdziemy się gdzieś i z pewnością dzięki temu ci się poprawi. To co ty na to? - Wiem nie powinienem się zgadzać, jednak coś nie pozwoliło mi odmówić.
- Dobrze... możemy iść, ale tylko ten jedne raz. - Odpowiedziałem odwracając wzrok, jak to było w moim zwyczaju.
- Oczywiście, to jedyny i ostatni raz. - Uśmiechnął się po czym usiadł obok mnie. 
- Dawid wiesz co? Jesteś moim najlepszym przyjacielem.... więc nie chcę by cokolwiek ci się stało. – powiedział z dumą w głosie, jakby się cieszył z tego, że mnie poznał.
- Konrad, ja.... – ni mogłem uwierzyć w jego słowa…
- Nic nie mów tylko idź spać, żeby jutro być żywym. Przyjdę po ciebie rano, więc bądź gotowy. - powiedział po czym wstał i gładząc moje włosy dodał  'Do jutra, misiu'
- Paa, Konrad. - nie mam pewności, czy to usłyszał, jednak liczę na to, że tak. 
Jutro razem pójdziemy na wagary, czy mam się cieszyć czy płakać? Sam nie wiem. Lecz wiem jedno, gdziekolwiek bym z nim poszedł będę szczęśliwy. 
Chwile po jego wizycie usnąłem, sama obecność Konrada sprawił, że od razu zrobiło mi się lepiej i mogłem spokojnie spać. Mimo, że pierwszy raz od dawna tak dobrze mi się spało nie mogłem długo spać. Budziłem się, co kilka godzin patrząc, czy to już nie godzina naszego spotkania. Gdy już nadeszła właściwa pora wstałem, ubrałem się, zjadłem, a następnie czekałem na przybycie mojego bruneta, więc jak już zadzwonił dzwonek omal nie spadłem z krzesła. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem mojego 'księcia na białym koniu' no żadnych białych koni to on nie posiadła, ale jednak tak się mówi.
- Hej Dawid, gotowy? - uśmiechnięty od ucha do ucha po czym zapytał, a następnie złapał mnie za rękę opowiadając, co to dziś będziemy robić.


Dzień mijał fantastycznie. Byliśmy w kinie i na lodach, a na koniec w parku gdzie spędziliśmy czas w, którym zachodziło słońce. Dla mnie było to bardzo romantyczne jednak, czy dla Konrada też? Wiem o nim bardzo mało, ale skoro nie ma dziewczyny to cały czas mogę się łudzić, że kiedyś mnie pokocha.
Wiem, że to jedno z takich marzeń, które są nie realne.
- Dawid usiądziemy na chwilkę? - zapytał wskazując na ławkę obok stawu
- No... dobrze - uśmiechnąłem się
- Zachód słońca jest piękny... prawda? - zapytał brunet spoglądając w słońce jednocześnie łapiąc moją rękę.
- O-oo...tak wspaniały. Konrad, co ty? - Zdziwiony spojrzałem na niego.
- Mogę potrzymać twoją rękę przez moment? - spytał patrząc w świetlistą plamę odbijającego się w stawie.
- Proszę, jeśli tylko chcesz to jasne. - odpowiedziałem, a on przysunął swoją rękę tak, że jego palce splotły się z moimi. Tego się nie spodziewałem. Przecież on... nie powinien tego robić. Dlaczego to robi?
Nagle głowa Konrada oparła się o moje ramie, a on wyszeptał mi do ucha...

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział I [Część 3]

     
Moje dotychczasowe życie było pełne cierpienia i rozczarowań… Może dlatego trudno mi  zaufać komuś na nowo, ale mam wrażenie, że on jest inny... Miły i zrozumiał by mnie oraz moje uczucia albo kolejny raz stracił bym wiarę w ludzi...
Nagle pod czas moich rozmyślań ktoś zapukał do pokoju, okazało się, że to była mama, która była zaniepokojona, że wciąż nie mam przyjaciół w nowej szkole.
   - Dawid wychodzimy z ojcem do znajomych, a ty masz zamiar cały dzień w domu spędzić?- powiedziała spokojnie, lecz w jej głosie słyszałem coś dziwnego.
   - O.. mamo! Tak chyba na to wychodzi, a czemu pytasz? - zapytałem jakbym nagle stracił sens życia.
   - Może chcesz pójść z nami, w końcu mamy weekend a ty siedzisz sam jak palec gapiąc się w ten telefon. - wiedziałem, że gdy odmówię zawiodę ją więc...
   - Mogę pójść jeśli tylko chcecie mnie ze sobą zabrać. – szybko odpowiedziałem żeby mama się chociaż trochę przestała o mnie martwić.
   - To raz, raz ubieraj się i wychodzimy. - uśmiechnęła się słysząc moją zgodę na wspólne wyjście i popędziła przed siebie do przedpokoju by założyć płaszcz.
Zgodziłem się też po to by dała mi w końcu spokój z tym ''przyjaciółmi'' gdyż nie miałem zamiaru ich posiadać... Nigdy, ale to nigdy! Chociaż to będzie trudne żyć samotnie całe życie, jednak ja nie zmienię swojego zdania.
Puk, puk

Zanim się zorientowałem byliśmy pod drzwiami znajomych rodziców. Stanąłem oparty o ścianę tak by przy otwarciu ich nie było mnie widać. Jednak gdy nagle klamka się ruszyła nie było już odwrotu, moje serce w jednej chwili zamarło, może to dlatego, że nigdy nie byłem u znajomych rodziców?
W drzwiach stanęła wysoka, szczupła, blondynka w okularach.
   - Dzień dobry - uśmiechnęła się - spodziewaliśmy się was troszkę wcześniej, ale dobrze, że w końcu jesteście. - ponownie uśmiechnęła się tym razem mrużąc swoje małe niebieskie oczy.
   - Ojeju, mała Sylwia, ależ ty wyrosłaś, tak dawno cię nie widzieliśmy, a tu proszę już jesteś taką panną - moja mama mogła tym stwierdzeniem uradzić blondynkę, jednak ona zachowała uśmiech na twarzy i zaprosiła nas do środka.
   - Była byś taka miła i zajęła się naszym synem on tu nikogo nie zna? Z pewnością rozmowy dorosłych będą go nudzić - ze strachem wlepiłem wzrok w żyrandol wiszący pod sufitem... Nie wiedziałem jak ona na to zareaguje więc wolałem się nie odzywać, ale gdy się zgodziła i zaprosiła mnie do pokoju musiałem w końcu coś powiedzieć.
   - Masz na imię Sylwia prawda? - nieśmiało zapytałem żeby zacząć rozmowę.
   - Tak, właśnie... a ty jak masz, wybacz mam słabą pamięć do imion, hehe - zaśmiała się blondynka.
   - Dawid. – schyliłem lekko głowę w stronę kolan by nie parzyła na moją twarz…
   - Ładne imię. Chcesz może coś do picia lub jedzenia, bo jesteś strasznie blady - stwierdziła patrząc na mnie z góry na dół.
   - Nie dziękuję, ja mam tak zawsze… taka moja natura - próbowałem jakoś to wytłumaczyć, lecz gdy zobaczyłem zdjęcie leżące na jej biurku z osobą, która przypominała Konrada natychmiast zapytałem czy to może być on...
   - To zdjęcie... Kto na mim jest poza tobą? – gwałtownie chwyciłem zdjęcie z biurka i podniosłem je w jej kierunku.
   - Aaa.. To Konrad. - powiedziała spokojnym tonem.

Zaraz chwileczkę, czy ona zna bruneta czy to może zbieg okoliczności i dlaczego mnie to tak interesuje?
   - Gdzie on chodzi do szkoły? - zapytałem z nadzieją, że to jednak będzie on.
   - Do tej szkoły co jest naprzeciwko, o tam, widzisz? - pokazała mi ręką szkołę… do której i ja chodziłem… byłem teraz pewny, że mój brunet to jej znajomy Konrad
- Czemu o to pytasz? – dodała gryząc ciastko z kremem malinowym
   - Zastanawiałem się czy z nim nie chodzę przypadkiem do klasy - mrugnąłem okiem i odwróciłem się, gdyż czułem, że zaraz wyskoczą mi rumieńce na twarzy.
Moje zakłopotanie jednak przerwał dzwonek do drzwi, był stanowczo za głośny, aż można było się nieźle przestraszyć… serio prawie spadłem z łóżka!
   - Przepraszamy za spóźnienie, trochę zeszło mi w sądzie - powiedziała dość otyła osoba przechodząc przez korytarz do pokoju, gdzie siedzieli rodzice ze znajomymi.
   - Nic nie szkodzi i jak sprawa załatwiona? - ostatnie zdanie przed trzaskiem drzwi do pokoju było dość ciekawe i chciałem usłyszeć więcej więc podniosłem się z łóżka i zobaczyłem...
   - Dawid, cześć ciebie się tu nie spodziewałem! - moje nogi zadrżały i znów usiadłem. Dlaczego on tu jest, dlaczego? Moje policzki pokryły się rumieńcami, a z oczu wypłynęło kilka łez. Spojrzałem na niego, w te głębokie oczy i już wiedziałem, że zakochałem się po uszy, ale też wiedziałem, że muszę to ukrywać przecież nie powiedział bym mu tego za nic w świecie… nie chce powtórki z rozrywki.
   - Ko...nrad co tutaj robisz? - cichutko zapytałem, a on usiadł obok mnie gładząc moje włosy i powiedział:
   - Rodzice Sylwii to znajomi moich i dostaliśmy zaproszenie, jak sądzę ciebie też to tu sprowadza - Ten głos, ja się cały rozpływam, gdy go słyszę, nawet kolana mi miękną…
   - Zgadza się… - kątem oka zerknąłem na jego buzie
  - No wiedziałem - uśmiechnął się do mnie i zwrócił się w kierunku blondynki.
-  Mogę porwać na trochę Dawida? Powiesz jego rodzicom, że ja z nim jestem i żeby się nie martwili, dobra?
   - Nie ma sprawy Konrad możesz na mnie liczyć - powiedziała donośnym głosem.
   - Czekaj chwilę Konrad! Gdzie ty chcesz ze mną iść? – bardzo się zdziwiłem, że on chce ze mną spędzić czas…
   - Na spacer królewno… serio na spacer - chce iść na spacer... w środku nocy, serio jest nie normalny! No idiota!
   - Jest środek nocy! – podniosłem głos.
   - Czy to jest ważne, nie musisz się bać bo będę obok ciebie przez cały czas jasne? - chwycił moją rękę swoją i pociągnął tak abym wstał z łóżka. Mimo, że bałem się wyjścia w środku nocy na dwór w obcym miejscu nie mogłem mu odmówić…
   - Dobrze już idę, nie musisz mnie ciągnąć! - lekko podniesionym głosem, a raczej moim najgłośniejszym przestałem stawiać opór brunetowi.
   - Miłej zabawy chłopcy! - odezwała się blondynka wyglądająca zza drzwi wejściowych.
   Co ona sobie myśli, a co na to powiedzą moi rodzice wole nawet o tym nie myśleć. Będą na mnie strasznie wściekli już to czuję! Tylko fakt, że jestem z brunetem dodaje mi otuchy i powoli zaczynam się uspokajać. On chyba na prawdę bardzo na mnie działa, czuje się przy nim jak by nic innego nie miało znaczenia… Tylko on i ja. Gdy o tym myślałem, aż łzy pociekły mi z oczu, ale nie sądziłem, że ja naprawdę płaczę!
   - Dawid wszystko w porządku? Ty płaczesz...- zapytał przestraszony brunet jednak gdy usłyszałem jego głos natychmiast otarłem łzy i powiedziałem ''Teraz tak, jest świetnie'', na te słowa Konrad schylił się do mnie i...
   - Konrad, co ty?! - poczułem jego ciepłą rękę na głowie, pocierał moje włosy. Nadal się zastanawiam dlaczego to sprawia mu radość, może traktuje mnie jak małe zwierzątko lub coś w tym stylu?
   - Widzisz przestałeś płakać a teraz chodźmy, dziś mam dla ciebie niespodziankę - zaśmiał się lekko i chwycił mnie za rękę...
Co ja mam teraz zrobić, a co ważniejsze co on może zrobić? Jaka niespodzianka? O co może chodzić? W mojej głowie przewijało się mnóstwo scenariuszy jednak, żaden z nich nie pasował do zachowania bruneta.
On jest największą tajemnicą nie do rozwiązania z jaką przyszło mi się spotkać!

- Konrad dlaczego zabrałeś mnie na spacer? – zapytałem nieśmiało
- Jak to czemu? Przecież jesteś moim przyjacielem! – odpowiedział pewny siebie
Czy on powiedział przyjaciel? Nawet mnie nie zna a już tak mówi co z nim jest nie tak do cholery!?

* * *
Nagle wylądowałem u niego w domu, a dokładniej w jego pokoju. Moje ręce zaczęły strasznie drżeć jakbym nie potrafił wybiec od niego i nigdy nie wrócić. Siedziałem tak nieruchomo przez co najmniej 20 minut, ale patrzyłem. Cały pokój dokładnie oglądałem centymetr po centymetrze. Pomieszczenie to było duże, ponure i mroczne. Wyglądem przypominało trochę dom pogrzebowy, jednak lepiej te uwagę zachowam dla siebie.
Jedyną wyróżniającą się rzeczą było łóżko, miało ciepłe kolory i pachniało mocno brunetem. Ten zapach dobija mnie jeszcze bardziej...
   - Dawid wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony chłopak
   - Tak ja tylko, tylko myślę... Co moi rodzice powiedzą? - zacząłem płakać lecz nie ze smutku czy strachu tylko z miłości, nie wiedziałem co zrobić. Lecz gdy zamknąłem oczy poczułem ogarniające mnie ciepło. Gorąco mi się zrobiło jego ciało było tak przyjemne... Pragnę przytulać się wiecznie.
   - Już lepiej ?- zapytał pobłażliwym głosem brunet otulając mnie swoimi ramionami.
   - Konrad, nie! - nie chciałem puścić ani oddać go już nigdy, wszystko czego pragnąłem to zostać w jego ramionach na zawsze...
   - Co się dzieje maluszku? - przez chwilę myślałam, że się zaraz powiem jakaś głupotę i mnie wyprosi z domu na niebezpieczną ulicę pełną podejrzanych ludzi w środku nocy.
   - Trzymaj mnie jeszcze chwile... Proszę… bardzo proszę - nieśmiało spojrzałem na jego twarz, a on dotknął mnie opierając łzy cieknące mi z oczu.
   - Dla ciebie wszystko malutki - uśmiechnął się patrząc w moje zapłakane oczy.
   Nagle poczułem jak sen zaczyna mnie zabierać do swej krainy zdążyłem tylko wyszeptać do niego "dziękuję". Prawdę mówiąc nie wiedziałem co zrobić po przebudzeniu, bo nie chciałem się budzić to, że byłem u bruneta w domu, a na dodatek w jego łóżku było jak spełnienie moich marzeń o byciu z chłopakiem. Czułem się taki beztroski jakby nagle moje zmartwienia odpłynęły gdzieś daleko. Wiedziałem, że gdy się przebudzę będę musiał wracać i na dodatek nie chce widzieć min rodziców, dostanę ochrzan jak się patrzy!

‘’  - Dzień dobry z tej strony Konrad mógłbym poprosić do telefony któregoś z rodziców Dawida? – powiedział trzymając telefon w ręku
   - Oo.. Konrad coś się stało, że dzwonisz? – słuchawkę odebrała moja mama
   - Dawid usnął u mnie po spacerze więc chce poinformować, że jest cały i zdrowy w moim domu. -  poinformował otwarcie ją o całej sytuacji
   - Opiekuj się nim, a jeśli byś mógł przyprowadź go jutro do domu była bym wdzięczna. Musze kończyć dobranoc chłopcy... – rozłączyli się.’’

   Tak mi dobrze i ciepło, tylko jeśli ja zająłem łóżko Konrada co on robi, gdzie śpi... nie powinienem był usypiać.
   - Yyyh y..yyy - o nie! Dlaczego zacząłem płakać?! Chwilka stop... czuje oddech, czy to możliwe by za mną spał Konrad! Odwróciłem się tak gwałtownie, że spadłem z łóżka, tylko żebym go nie obudzić pomyślałem.
   - Maluszku coś się stało? - zapytał jak by nie wiedział o co mogło mi chodzić.
   - J-ja.. no dlaczego śpimy w jednym łóżku? - zakłopotany zapytałem bruneta.
   - No wiesz przez sen mówiłeś, żebym cię nie puszczał więc pomyślałem, że pójdę spać obok ciebie po prostu. - Było dość ciemno lecz wiedziałem, że teraz się uśmiecha, wiedziałem to po prostu!
   - Wybacz... nie chce sprawiać kłopotów. – znów rumieńce wyskoczyły na moich policzkach
   - To nie kłopot idź w końcu spać! - powiedział stanowczym głosem i przyciągnął mnie do łóżka.
   - Chwilka! Konrad, a moi rodzice? Pewnie się o mnie zamartwiają... – łzy zebrały mi się w kącikach oczu.
   - Nie martw się tym, dzwoniłem do nich i uprzedziłem, że u mnie śpisz - Nie wierzę zrobił to, dla mnie... Moje policzki pokrył jeszcze większy rumieniec jakie szczęście, że jest ciemno i on tego nie widzi.
   - Dobrze... mogę iść spać, ale… - przerwał mi w połowie zdania jakby wiedział co chce mu powiedzieć.
   - Grzeczny Dawidek, dobranoc - powiedział i swoją ciepłą ręką okrył mnie do samej szyi bym przypadkiem nie zmarzł. Tylko co ja mam zrobić? Czy on ma pojęcie, że ja go KOCHAM?
Przecież robiąc takie rzeczy daje mi nadzieję na miłość… a ja po wszystkim znów się załamie i zostanę całkiem sam. Moje myśli są kompletnie bez sensu muszę pozbyć się tego uczucia jak najszybciej!

środa, 27 maja 2015

Rozdział I [część 2]


Część 2


Czy ze mną jest coś nie tak?
Moje myśli przez najbliższy tydzień zaprzątał wysoki brunet z ławki. Nie wiedziałem o nim kompletnie nic, więc dlaczego moje serce zachowywało się w taki sposób.? Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego, jakby ogień rozchodził się po całym moim ciele wpadając wprost do serca nie zostawiając w nim nic tylko dziwną pustkę nie do zapełnienia.
Przez dwa tygodnie do klasy wchodziłem z nadzieją, że dziś przyjdzie, jednak moje marzenie nie chciało się spełnić. Musiałem więc siedzieć sam cały czas, no chociaż udało mi usiąść obok okna, bo gdy był w szkole brunet nie miałem szans zająć tego miejsca. Patrzyłem milka minut nieruchomo w krajobraz ukazujący się za oknem, lecz nagle poczułem czyjś oddech na swoim karku. Drgnąłem z przerażenia, co tak dyszy nade mną. Chciałem się odwrócić jednak nie wiedziałem czy to oby dobre wyjście z tej sytuacji.
- Mały chyba to moje miejsce.- słysząc te słowa odwróciłem się szybkim ruchem i zobaczyłem.. jego głębokie piwne oczy, gdybym patrzył w nie dłużej oszalał bym chyba.
-Ja, ja przepraszam już scho..
-Siedź sobie spokojnie mogę usiąść obok - przerwał mi w połowie zdania dodając.
-Jesteś pewny, że mogę zająć twoje miejsce?- zapytałem patrząc w ziemię z małym rumieńcem na policzku. Lecz zrobiłem to tak cicho, że nawet nie usłyszał albo przynajmniej udawał, że nie słyszy.
- Skąd jesteś nowy?- Nagle zapytał brunet z miną martwego zwierzęcia. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, bo wypowiedzenie choćby jednego słowa nie przychodziło mi łatwo. 

- Z Warszawy.- wyszeptałem cichutko pod nosem.
- O, to co cie sprowadza tutaj na takie zadupie?- zapytał z pewną dozą ciekawości, ale za razem obojętnie jak by wcale nie chciał pytać.
- Praca rodziców.. przenieśli się tu, hehe- miałem nadzieję, że nie odkryje mojego kłamstwa.
-Aaa, wszystko jasne...- położył się na rękach opartych o ławkę. W tej jakże niezręcznej chwili zaczęła się lekcja matematyki. Ostatnio nauczycielka mi odpuściła rozwiązywanie zadań, jednak nie tym razem. Musiałem wstać z ławki, przejść przez całą klasę i stanąć przed tablicą. Mimo, że matma była moim konikiem bałem się wzroku osób siedzących po drugiej stronie. Ich spojrzenia przeszywały mnie od stóp do głowy, starałem się o tym nie myśleć jednak moje starania poszły na marne.
- Dawid rozwiąż proszę przykład pierwszy- powiedziała twardym głosem nauczycielka, która jeszcze bardziej dobiła mnie w tej sytuacji.
Dobra musiałem coś napisać w końcu nie mogłem pozwolić sobie na złą ocenę. Ręka drżała mi tak bardzo, że kreda w niej latała na wszystkie możliwe strony. Liczby, które pisałem zdawały się być jakimś obcym językiem. Nagle moją głowę pochłonęła pustka nie wiedziałem co zrobić, myślałem nawet by się rozpłakać jednak nagle... Coś, a raczej ktoś stanął za mną, w pierwszej chwili się przestraszyłem, aż drgnąłem puszczając kredę, ale gdy odwróciłem się, by ją podnieść zobaczyłem bruneta stojącego tuż za mną.
- Konrad, co ty do diabła wyrabiasz!?- zapytała przejęta i dość zdenerwowana nauczycielka.
- Nie widzę, co tu pisze więc podszedłem bliżej- uśmiechnął się szeroko, dodając -... chyba powinienem mieć wszystko zapisane w zeszycie prawda?
- Zgadza się, już zobaczyłeś to siadaj!- słyszałem śmiech całej klasy, ale to przecież nie ze mnie się śmiali, sam chętnie bym to zrobił jednak miałem wrażenie, że robił to po to by mnie bronić.

- Jeszcze chwileczkę, proszę Pani- po czym szepnął do mnie czy skończyłem już zadanie.
Zatkało mnie to zdanie tak bardzo, że na potwierdzenie mogłem tylko kiwnąć głową.
- Tak skończyłem!- krzyknął brunet, na to nauczycielka powiedziała tylko byśmy oboje już usiedli bo zeszła nam cała lekcja. Równo  końcem jej słów zadzwonił dzwonek...

Całą przerwę spędziłem w szkolnej toalecie myśląc o całym tym zdarzeniu.... Cały aż drżałem nie mogąc uspokoić siebie, a co ważniejsze swojego serca.
Waliło jak oszalałe, jak by chciało powiedzieć 'rzuć mu się w ramiona'. Nie mogłem się uwolnić od tej myśli, krążyła mi po głowie, aż ktoś wszedł do toalety.
-Wiem, że tutaj jesteś, ważna cię widziała- usłyszałem ciepły, ale obojętny głos chłopaka...
Podejrzewałem kto mógłby mnie szukać, więc nie myśląc długo wychyliłem się z kabiny ze łzami w oczach i ... zobaczyłem jego.
-Szukałeś mnie.. po co?- wyszeptałem płaczliwym głosem jak bym zaraz miał wybuchnąć łzami.
-Jak to po co? wybiegłeś tak z sali jak by cię ktoś gonił, musiałem sprawdzić czy oby nic ci nie jest-  jego słowa... jego wzrok sam on był taki miły, że chętnie przytulił bym się i nigdy nie puścił.

-Nie znasz mnie nawet...- wypłakałem tylko te słowa, gdy on dotknął mojej głowy
-Zawsze mogę cię poznać prawda?- zapytał gładząc moje włosy, gdy ja płakałem jak nigdy...
-T-tak.. Konrad dziękuję- nie wiem czy powinienem to powiedzieć, ale moje usta same powiedziały jego imię bez jakiegokolwiek sprzeciwu.
-Wracamy na lekcje, czy dzwonisz by ktoś cię zabrał?- zapytał brunet ale jakoś inaczej niż zwykle.
-Wracam- chlipnąłem i zwróciłem się w stronę chłopaka.
-W takim razie otrzyj łzy i idziemy.
Z toalety wyszedł pierwszy, a ja po jego wyjściu stanąłem cały czerwony przed lustrem. Przecież nie mogę mu się tak pokazać co on by sobie pomyślał. Oblałem twarz zimną wodą i wyszedłem ku mojemu zaskoczeniu czekał przed samym wejściem.
-Ile można na ciebie czekać chodź, chodź zaraz lekcja się zacznie. - powiedział 
z tym swoim uroczym uśmiechem, który odbierał mi mowę, a nawet rozum.
Tylko co ja mam teraz zrobić. Pytam się co?
Moje serce mówi jedno ale rozum temu zaprzecza, którego z nich posłuchać?
Jeśli tak dalej pójdzie zakocham się w nim do szaleństwa i to w tak krótkim czasie.
Tylko założę się, że Konrad woli dziewczyny i nie ma szans by zgodził się na związek ze mną...

niedziela, 24 maja 2015

Mój nowy dom...


Ohayo~ z tej strony ( Lisa) autorka opowiadania, które będzie się ukazywać na tym blogu.
Mała notka to przewidywany czas dodawania nowych części.. myślę, że będzie się to odbywać co dwa tygodnie lecz gdybym nie mogła dodać na czas zostanie umieszczona notka od mojej koleżanki Yuu. 
Miłego czytania~

Rozdział 



Gdy wraz z rodzicami przeprowadziłem się do nowego miasta czułem się bardzo nie swojo. Miałem wrażenie, że każdy na mnie krzywo patrzy. Tak bardzo nie chciałem znów być tym "innym".  Większość ludzi nie akceptuje tego jaki jestem. Właśnie z tego powodu moi rodzice zdecydowali, się zmienić miejsce zamieszkania bym w końcu mógł być szczęśliwy. Nie chcieli bym przez swoją głupotę był wytykany palcami. Jednak, każda historia ma swój początek, więc może opowiem wam jak to wszystko się zaczęło.

Wszystko zaczęło się od tego feralnego wieczoru, gdy wraz ze swoim... byłym chłopakiem szliśmy bocznymi uliczkami miasta. Byłem wtedy taki szczęśliwy, ufałem mu bez granicznie. Bardzo lubiłem, gdy trzymał mnie za rękę, czułem to przyjemne ciepło które potrafiło mnie uspokoić. Lecz niestety byłem za mało ostrożny, przez moją nie uwagę ktoś zrobił nam zdjęcie, gdy mnie całował. W pierwszej chwili nie przejąłem się tym nadto, jednak na drugi dzień w szkole, każdy już o "nas" wiedział.
Czułem ten pogardliwy wzrok na sobie, dla nich wszystkich byłem zwykłym śmieciem w tamtym momencie. Chciałem jak najszybciej wyrwać się z tej szkoły lecz niestety do końca lekcji nie miałem takiej możliwości więc usiadłem szybko w swojej ławce. Schowałem głowę w dłonie a łzy same pociekły mi z oczu. To ich śmiech doprowadził mnie do takiego stanu, najgorsze było dla mnie widzieć jak wraz z nimi śmieje się mój własny chłopak, który zawsze był przy mnie i tylko dzięki niemu miałem siłę każdego dnia. Kiedy tylko skończyła się pierwsza lekcja wybiegłem z sali. Zauważyłem, że cała szkoła już wie o tym, co się stało więc pobiegłem jeszcze bardziej spanikowany prosto do toalety, by się w niej zamknąć samotnie. Wyciągnąłem telefon... Nie było  zaskoczeniem, że nie mam zbyt wielu kontaktów, zadzwoniłem więc do osoby której najbardziej w tamtej chwili ufałem, czyli własnej mamie. Powiedziałem jej wszystko płacząc przy tym chyba już ostatkiem sił. Zabrała mnie stamtąd bardzo szybko. Nowością dla niej było widzieć mnie płaczącego, gdyż zwykle tłumiłem w sobie jakiekolwiek emocje. Nie chciałem jej martwić było to dla mnie trudniejsze niż mogło by się zdawać... Biorąc pod uwagę, że po całym zajściu długo nie potrafiłem funkcjonować prawidłowo a nawet chciałem zrobić sobie krzywdę.. mama bardzo się o mnie martwiła a tego nie mogłem znieść.

 Nie pojawiłem się w tej szkole nigdy więcej, stres i strach przed wytykaniem palcami zrobił swoje, byłem kłębkiem nerwów niepotrafiącym postawić się rówieśnikom, a świadomość, że nawet własny chłopaka wyparł się jakiejkolwiek relacji ze mną w niczym nie pomagało. To był najgorszy okres w całym moim dotychczasowym życiu. Mimo rozmowy z rodzicami i ich zapewnienia, że po przeprowadzce nikt nie będzie ze mnie szydził to nie czułem się nigdzie bezpieczny. Cały czas byłem smutny, płakałem nawet kilkanaście razy na dzień. Wreszcie nadszedł ten czas, na nową szkołę, nowe miasto, nowe nadzieje. 
Jest środek roku, pewnie w klasie do której będę chodzić powstały już tak zwane 'grupki' i jak zwykle będę sam. Lecz mimo moich obaw nie mogę zawieść kolejny raz rodziców i muszę tam iść. Strach przeszywał całe moje ciało, czułem to aż w brzuchu. 
W pierwszy dzień mama podwiozła mnie pod szkołę i czekała, aż wejdę do środka. Chciałem też by weszła ze mną do środka, ale nie miałem odwagi ją o to prosić, i tak przysporzyłem jej wielu kłopotów.
Drzwi klas i korytarze zdawały się patrzeć na mnie złowieszczo, wiem to tylko moje wyobrażenia. W końcu dotarłem do mojej sali w której właśnie odbywały się jakieś zajęcia, chwila zastanowienia czy mam otworzyć drzwi czy może lepiej wrócić do domu. Powstrzymałem swoje czarne myśli, jednak nie wszedłem do środka, strach przejął nade mną kontrole. Lekcja trwała już co najmniej z dwadzieścia minut, nie wiadomo dlaczego nauczycielka wyszła z klasy i podeszła do mnie, zapytała się czemu nie wejdę do środka. Mogłem jej powiedzieć albo, że się wstydzę albo, że się boje. Z tych dwóch opcji wybrałem wstyd, ona na co ona odpowiedziała, że powinienem z nią wejść równocześnie. Zgodziłem się na jej miłą propozycje i wszedłem z nią do klasy. W sali zobaczyłem ludzi siedzących w ławkach i patrzących na mnie z dziwnymi uśmiechami. Kobieta przedstawiła mnie po czym dodała:
- Dawid, mógłbyś usiąść na wolnym miejscu - wzrok nauczycielki skierował się na trzecią ławkę z lewej strony, obok jakiegoś chłopaka.
- Oczywiście. - lekko zmieszany podszedłem do miejsca i siedzącego w niej chłopaka. 
Lekcja nie trwała długo, raczej nikt też zbytnio nie przejął się nową osobą. Możliwe, iż od razu pomyśleli, że jestem inny. Ku mojemu nieszczęściu druga lekcja także odbywała się w owej sali. Jak zwykle to było w poprzedniej szkole tak i tu nie zmieniłem swego przyzwyczajenia i nie ruszyłem się z  ławki, co innego miałbym zrobić, nie znałem tu nikogo z kim mógłbym pogadać lub gdzieś pójść. Nagle z moimi plecami usłyszałem szepty, które przeszyły moje ciało jak strzała. "Czy one mogą być o mnie?" od razu pomyślałem.
Kamień spadł mi z serca gdy usłyszałem, że to nie ja jestem ofiarą plotek, ale chwilka, skoro nie ja jestem w centrum ich zainteresowania to kto?
- Konrad, jakieś plany na dziś, może napisanie książki jak zawalić klasę? - powiedział to jakiś wysoki brunet siedzący zaraz za moimi plecami. 
- Ym... Dominik jak bym musiał coś pisać to, byłby to list miłosny hehe – odpowiedziała osoba siedząca obok mnie. Skoro chce pisać list miłosny to pewnie jest już przez kogoś zajęty. Wiadomo, nie można pisać listu, w dodatku takiego, do nikogo oraz bez wyraźnej potrzeby.
- Jak byś tylko miał do kogo, hah... – zaśmiał się Dominik, on nie wydaje się być miłym człowiekiem i z pewnością się z nim nie dogadam. 
- Tak? A mam ci przypomnieć o twoich wyznaniach do nauczycielki? - szybko dodał rozbawiony brunet.

W szkole musiałem wytrwałem te siedem godzin i dopiero po nich mogłem uwolnić się od "tych" ludzi. Wychodząc musiałem zejść do szatni, gdzie znów spotkałem chłopaka z którym siedzę. Jako, że moje myśli zaczęły dziwnie sobie go wyobrażać cały zrobiłem się czerwony jak burak. Jak mogłem pomyśleć w ten sposób o nieznanym mi człowieku, ja całkowicie straciłem rozum, kompletny wariat! Moja chwila rozmyśleń i stania nieruchomo w miejscu zapewne wydała się innym być dziwaczna. Miałem przecież wyjść ze szkoły, a stoję na środku szatni jak ciota i patrzę się w podłogę. Mijając bruneta wyszedłem, a raczej wybiegłem z budynku. 
Wtedy widziałem chłopaka po raz ostatni, przychodząc następnego dnia do szkoły już go w niej nie było. 
Minął tydzień... rozmyślałem cały ten czas, co mogło stać się z chłopakiem, może po prostu jest chory. Tylko dlaczego ja się tym tak przejąłem?

Czy ze mną jest coś nie tak? Przecież nawet z nim nie rozmawiałem a na myśl o nim serce zaczyna mi wariować..